W poprzedniej części naszej Akademii zastanawialiśmy się nad uzależnieniem od zdrowego stylu życia od strony nadmiernej, dysfunkcyjnej dbałości o jakość spożywanych posiłków. Wydaje mi się, jednak, że to dopiero „wierzchołek góry lodowej” w tej tematyce.
Warto byłoby rozważyć tu problem dotyczący zbyt inwazyjnego angażowania się w aktywność sportową/rekreacyjną, ale także ponad standardowe stosowanie suplementów diety, odżywek, leków w tym antybiotyków, a także nadmierne zainteresowanie i wiara w zdobycze medycyny naturalnej, (z jednoczesnym zanegowaniem osiągnięć medycyny klinicznej).
Odnosząc się do kwestii aktywności fizycznej – wiemy już o patogenezie uzależnień behawioralnych całkiem sporo. Natomiast nadal mało mówi się o tym, jak wielką krzywdę można wyrządzić sobie kierując się wyłącznie przekazami medialnymi i wykreowaną w mediach sylwetką współczesnego człowieka. Mamy coraz bogatszą ofertę fitness clubów, siłowni, klubów sportów walki. Garną się do tego typu działalności niemal wszyscy – zwłaszcza młodzi, gniewni ludzie korporacji znad Wisły.
Głównym problemem jest tu jednak nie kwestia dysfunkcyjności naszej psychiki i umysłu, który wybiera wielogodzinne spędzanie czasu na bieżni w miejsce rozmów, relacji, pooddychania w parku, poczytania, czy poleżenia w wannie – o przyczynach tego zjawiska powiemy jeszcze w kontekście uzależnienia od biegania. Uzależnienie od sportu i rekreacji, od endorfinowego kopa jaki nam to daje to problem psychosomatyczny, czyli w dużej mierze dotyczący naszej fizyczności.
W pogoni za świetną sylwetką, chęcią bycia modnym i zaakceptowanym w środowisku służbowym, czy rówieśniczym – uzależniony człowiek nie bierze pod uwagę niby prostego faktu, iż przed podjęciem takiej aktywności należy zgłosić się na dość szczegółowe badania u lekarza sportowego, a przynajmniej do internisty, (Autorka artykułu jest byłą wieloletnią zawodniczką znanych klubów sportowych w sekcji tenisa ziemnego, z wysokimi wynikami w klasyfikacji zawodniczej na poziomie warszawskim). Osoby rozpoczynające swoją przygodę ze sportem, z reguły nie zdają sobie sprawy, iż mogą cierpieć na tachykardię, a więc ich puls w siłowni może zbliżyć się do niebezpiecznych wartości powodując arytmię, z którą nawet najlepszy instruktor bez defibrylatora sobie nie poradzi. Pacjent owładnięty chęcią ucieczki przed sobą nie zada sobie pytań – o własne BMI, poziom cukru, podstawowe biochemiczne wyniki badań krwi, (bardzo łatwo o szybki spadek poziomu potasu u osób z hipokaliemią, które nagle zamarzą o staniu się mistrzem fitnessu, czy znawcą zabiegów w saunie-co jest zagrożone także wystąpieniem arytmii).
Czym jest zatem ten przymus hiper regularnego i z zegarkiem w ręku bycia aktywnym? Czyż nie jest to swoista ucieczka od autorefleksji, pobycia z myślami i problemami i chęć nieuświadomionego „dania sobie w kość”, czyli ukarania się za np. przyjmowanie postawy, np. w miejscu pracy, która nie równa się z naszą osobistą wizją siebie? Mówimy tutaj o całej grupie zaburzeń lękowych o własny wygląd, bycie ocenianym przez otoczenie, o chaos emocjonalny w głowie, z którym nie chcemy się zmierzyć, żeby ponazywać emocje i uporządkować fakty odrzucając przy tym nasze własne subiektywne sądy.
Czy wiecie o tym, iż warto w to miejsce pogoni za klubami fitness założyć tzw. dzienniczek uczuć, ale i dzienniczek nieprawdziwych sądów?
O przymusie realizowania swoich potrzeb, funkcjonowania, określania siebie poprzez głównie „zdrowy styl życia” w kontekście aktywności fizycznej powiedzieliśmy już trochę.
W tym miejscu, należy jednak zwrócić uwagę na szerszy kontekst problemu, czyli przynależność do sekt, czy ugrupowań, które oferują udział w śmiertelnie niebezpiecznych rytuałach z zastosowaniem nieznanych w Polsce, niezbadanych substancji chemicznych i psychoaktywnych.
Znałam osoby jeżdżące po całej Polsce śladem targów i giełd medycyny naturalnej, czy psychotroniki.
Oczywiście, nie należy skreślać tych dziedzin i warto znać ich spojrzenie na zdrowie i rzeczywistość, ale fanatyczne oddalenie się w tym kierunku, wypierające inne możliwości leczenia i funkcjonowania w zgodzie z naturą i sobą samym wskazuje jedynie na problemy z psychiką.
Czego ludzie szukają w tak hermetycznych środowiskach? Czego zabrakło im w ich otoczeniu?
Zapewne : uwagi, poczucia bycia ważnym dla tzw. podmiotów wiodących, akceptacji rówieśniczej, poczucia sprawczości i wpływu na własne życie, wreszcie odpowiedniej na dla nich stymulacji i motywacji.
Osoby, które uzależniły się od pewnej aktywności, czy poglądów stają się, niestety ortodoksyjnymi głosicielami „jedynej słusznej prawdy” – ich kontakty interpersonalne niezmiernie na tym tracą, ubożeją prowadząc do trwałych zmian osobowości, wykluczenia społecznego, wreszcie fobii społecznej.
Pojawia się przymus nieustannego treningu. Pacjent jedynie poprzez aktywność fizyczną jest w stanie dostarczyć sobie odpowiedniej dawki endorfin, a jego myśli zajęte są wyłącznie sprawdzaniem godzin otwarcia siłowni. Niemożność skorzystania z klubu, pobiegania, czy zjedzenia wysublimowanego posiłku – tak, jak w przypadku innych uzależnień – wzbudza irytację, gniew, agresję – utratę kontroli nad impulsami, a na końcu poczucie winy i spadek poczucia własnej wartości.
Wreszcie, uzależnienie od ruchu, bycia stale aktywnym prowadzi do fizycznego wyniszczenia organizmu. Osoby uzależnione, mimo ewidentnego uszczerbku na zdrowiu i strat organicznych nie robią przerwy w treningach – jedynie zmieniają formę aktywności na według nich mniej inwazyjna. Co daje mniej więcej taki efekt – jak ograniczenie ilości spożywanego alkoholu przez alkoholika, albo zmiana rodzaju trunku na inny.
Jakie są objawy uzależnienia od „zdrowego stylu życia” ?
– całkowite odstawienie nie tylko cukru i tzw. fast foodów, ale i produktów zawierających gluten oraz tłuszcz, (w sensownym ilościach przecież nam potrzebny do codziennego funkcjonowania),
– spożywanie niestandardowych produktów, które głównie modne, ale nie dla wszystkich odpowiednie, a stosowane w nadmiarze prowadzą np. do zaburzeń pracy nerek, np. tofu,
– przedawkowywanie wody – picie jej w zbyt dużych ilościach i zbyt szybko może prowadzić do zaburzeń elektrolitowych i przewodnienia organizmu, czego konsekwencją jest np. arytmia serca,
– wybieranie jedynie forsownych treningów, długich dystansów, stałe udowadnianie sobie wysokiej dyspozycji fizycznej, obsesyjne poprawianie swoich wyników sportowych. Warto pamiętać, że nadmierna aktywność fizyczna wywołuje w organizmie stan zapalny i może być przyczyną sepsy.
Do tej grupy uzależnień należy także grupa zachowań obsesyjnych dotycząca własnego wyglądu, w tym przymus bycia stale umalowanym, (w tej przypadłości chorzy nie pokazują się publicznie, nawet najbliższym osobom bez make-up’u). Inna grupa pacjentów „do warzywniaka” wychodzi w kreacjach przeznaczonych na wielkie gale, lub zaczyna i kończy dzień od aplikowania sobie witamin, mikroelementów, a nawet samodzielnie wykonanych zastrzyków anty-agingowych, (bo od wizyt w klinikach medycyny estetycznej można równie mocno uzależnić się i takich przypadków świat show biznesu zna coraz więcej).
Skąd takie tempo rozwoju tego typu uzależnień ?
– współcześnie coraz więcej osób cierpi na nieadekwatne poczucie własnej wartości, a zasoby własne wydają się niezmiernie ubogie w porównaniu z bohaterami mass-mediów,
– obsesyjnie pragniemy zaznaczyć swoją obecność, dokonać czegoś wyjątkowego, być postrzeganym jako ktoś unikatowy, przymus bycia najlepszym, bycia zawsze w formie to też znak naszych czasów. Nie można być po prostu sobą, żeby zyskać akceptację, teraz trzeba być kimś, posiadać coś, czego nie ma otoczenie,
– toniemy w kalendarzach, plannerach, kreślimy sens naszego istnienia poprzez przymus osiągania kolejnych celów, musimy imponować, nie wolno już odpoczywać „bezproduktywnie”, zastanowić się nad tym, czego się chce tak naprawdę – trzeba działać na najwyższych obrotach i być wielozadaniowym!
Pułapką uczestnictwa w źle pojętym zdrowym stylu życia jest to, że nikt nas za to nie potępi, nie wskaże granicy, a raczej będzie nas dopingował… Społeczny przekaz jest bardzo silny : „Trzeba być fit i trendy, a mało zaradni i obrotni stają się po prostu bezużyteczni”.
Nadejście fazy strat w tego typu uzależnieniach jest nieuchronne : prowadzi w końcu do izolacji, poczucia ogromnej pustki, poczucia, że nie ma przed nami już żadnych celów i nowych terenów do eksploracji.
Jedynym sposobem na poradzenie sobie z tymi stanami i zerwanymi więziami rodzinnymi – jest terapia, która pozwoli przestać uciekać przed samym sobą, zwolni z poczucia konieczności „zakładania kolejnych masek”, pozwoli na zaakceptowanie siebie bez konieczności udowadniania sobie i innym, że dopiero jesteśmy coś warci, gdy przekroczymy kolejne granice ludzkich możliwości.
Anna Pasławska-Turczyn
(autorka tekstu)